26 sierpnia 2011

Romantyzm wprost z konceru życzeń



Barış Manço, o ile w Turcji cieszy się wielkim poważaniem, to moi polscy znajomi wcale nie zachwycają się nim tak bardzo.
Jarek słysząc jego bardziej skoczne hity dostaje pokrzywki alergicznej [ballady znosi cierpliwie, choć daleko mu do zachwytów równych utworom Yavuza Bingola].
Koleżanka po obejrzeniu kiedyś jakiegoś zdjęcia pana Manço, zapytała czy to czasem nie Czesław Niemen, i chyba na tym zakończyła zapoznawanie się z jego twórczością. [Inna sprawa, że skojarzenie było całkiem trafne].
Pozostali nie rzucili okiem nawet na zdjęcia i już wiedzą, że jak śpiewa po turecku, to na pewno jest obciachowo.
A ja go lubię po prostu. Uważam, że nie dość, że fajnie śpiewał, to był nawet całkiem przystojny.

"Gülpembe", to piosenka dzięki której w ogóle natrafiłam na jego twórczość. Zainteresował mnie sam teledysk - typowy klip lat 80, jakich pewnie masę puszczano przy okazji różnorodnych "Telewizyjnych koncertów życzeń". [Aż łezka mi się w oku zakręciła - rodzinne niedzielne popołudnia u babci i bankowo włączony telewizor, a tam hity i teledyski ani gorsze ,ani lepsze niż ten powyżej].
Myślę, że nie każdy współczesny piosenkarz odważyłby się pozować na tle kwitnącego sadu i do tego śpiewać o miłości. Pewnie od razu zostałby posądzony co najmniej o dziecinny gust, jak nie o coś jeszcze dziwniejszego. Teraz, żeby podbijać serca pań trzeba być twardym macho, fotografować się na tle gangów, szybkich samochodów, w otoczeniu roznegliżowanych lasek, no i broń boże taki macho nie może wyznawać swoich uczuć tak otwarcie jak to zrobił
Barış Manço. A zrobił to bardzo romantycznie. Bo śpiewa tu do swojej Gülpembe [tłumacząc dosłownie: kolor róży], że oczekuje na nią jak na wiosnę. A miłość tak go rozpiera, że nie może mówić o niej cicho, tylko pragnie wyśpiewać ją na całe gardło. Pada tu masę pięknych epitetów i deklaracji dozgonnej miłości. Dla jednych taki tekst to tandeta, innych może wzruszać i poruszać [patrz - do dziś porusza rzesze zakochanych Turczynek w wieku dowolnym].
Ciekawostką jest, że Tureccy faceci prawiąc swoim wybrankom komplementy często używają słów związanych z różami. Być może dlatego, że miasta tureckiego interioru słyną z tychże kwiatów
[np. Isparta- ma nawet w centrum betonowy pomnik różowej róży, na tle której to rzeźby fotografują się chyba wszyscy mieszkańcy tej metropolii i okolicznych miejscowości]? Zresztą i w Polsce jak jest miłość to róże muszą być [w pewnych kręgach tematycznych bywają to nawet róże w celofanie].

Można się śmiać z tureckiego romantyzmu, niemniej i masę polskich dziewczyn "leci na te klimaty". Dlatego [jak to drzewiej bywało z koncertach życzeń] "dla wszystkich pań, które po ostatnich wakacjach, swe serca zostawiły w Turcji...
Gülpembe jeszcze raz" ;)