8 czerwca 2011

Taki to eurowizji się nie boi



Po pierwsze to wielkie "welcome back!". Z dala od internetu i zasięgu telefonii komórkowej było czadowo. A teraz do rzeczy.

Demir Demirkan jest twardym chłopem, to widać i słychać. Nie jestem tylko pewna czy włosy same mu wypadły, czy to element bardziej przemyślanej stylizacji [może podoba mu się styl polskich macho z warzywniaka?]. O mocy tego piosenkarza, kompozytora i autora tekstów świadczy fakt, że nie bał się zastartować nawet w kicz kontest of jurołp, w skrócie Eurowizja. A jak już wystartował to miał do kompletu nie byle jaką towarzyszkę - tuningowaną blondynkę, może takie właśnie koleżanki lubi. [Inna sprawa, że owa niewiasta całkiem przyzwoicie śpiewa, choć na taką może nie wygląda].

Utwór z powyższego video nie jest niestety sławnym hitem eurowizyjnym. Za to ocieka nie mniejszym patosem, zarówno tekstowo jak i muzycznie. Już sam tytuł "Zaferlerim" [triumfy] już daje do myślenia.
Sama piosenka jest o... miłości [jak ponoć 99% wszystkich piosenek na tym świecie]. Jej tekst skonstruowany jest całkiem przyzwoicie, choć gdyby obniżyć górnolotny ton, byłoby bardziej przystępnie i rockowo, a Demir niewątpliwie jest rockowcem [przynajmniej na takiego pozuje]. A tak to mamy zwyciężający w promieniach porannego słońca podmiot liryczny, który te zwycięstwa dedykuje pani swego serca. Odradza się co rano jak feniks z popiołów i znów dla niej [lub z nią?] triumfuje. [Właściwie to od razu skojarzyło mi się to z gladiatorem - naoliwionym, umięśnionym i zwyciężającym co rano dla jakiejś uroczej kobitki w papilotach i rozklapanych pantoflach, choć Turczynki ponoć od rana chodzą zrobione na bóstwo].
W świetle tego tekstu trochę karykaturalnie wypada marniusi teledysk - pół ekranu dla Demira grającego na gitarze, a drugie pół dla jakiejś pary w bieliźnie opromienionej wprawdzie słońcem poranka, ale żadnego triumfu w ich przypadku nie zauważyłam.
Choć rozczarowało mnie to video, samej piosenki da się słuchać, a jak się nie rozumie tekstu to da się jej słuchać z podwójną przyjemnością.
Na zakończenie dodam, że to chyba niestety jeden z lepszych utworów Demir Demirkana jaki słyszałam [i nie wiem czy płakać, czy cieszyć się?].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz