3 marca 2011

Królowa jest tylko jedna, nazywa się Sezen Aksu



Niejeden blogosłychaczooglądacz mógłby pomyśleć, że samego rocka w różnych jego odmianach słucham... a tu zonk! Jestem bardziej sentymentalna, niż mogłoby się wydawać.

A Sezen Aksu? To kobieta - instytucja. Królowa tureckiego popu. Przede wszystkim wybitna piosenkarka [jak podpowiedziało mi miejscowe źródło autorka ponad 400 hitów, a niehitów ma pewnie jeszcze więcej]. Od pewnego czasu również producentka i utytułowana "wyrocznia" muzyczna rynku tureckiego. Matka chrzestna niejednej kariery. [Kilkanaście lat temu usłyszałam o niej po raz pierwszy w kontekście konfliktu z Tarkanem, który śmiał sprzedać prawa do swojego hiciora z buziaczkami jakiejś zachodnie wytwórni]. Kobieta kochana przez wszystkich rodaków, chluba i duma narodowa [bardziej kocha się chyba tylko Atatürka].
A tak osobiście to chyba jedyna znana mi piosenkarka turecka zanim pojechałam po raz pierwszy do Azji Mniejszej.

Miałam problem z wybraniem jakiejś jej najlepszej piosenki. Chyba większość które znam można uznać za najlepsze. Dlatego wybrałam... najnowszą. "Biliyorsun" [ty wiesz] - tak najkrócej to piosenka o miłości [a jakże - miłości cierpiącej, niezrozumianej czy nawet niedostrzeżonej, ale "ty wiesz dobrze, że jesteśmy sobie przeznaczeni" i pokonawszy zły los będziemy razem]. Teledysk popowy. Moim zdaniem niegodzien zupełnie uwagi [spokojnie można wyłączyć monitor]. Caciu sraciu [wygląda jak tło z jakiegoś ckliwego filmu czy serialu, zresztą pewnie nim jest]. Za to głos pani Sezen... trzeba go posłuchać i pokochać albo znienawidzić.

A gdyby ktoś z was wątpił, czy to aby wokal komputerowo podrasowany nie jest, polecam obejrzeć występ Sezan Aksu w jednym z programów telewizyjnych. Ona i akompaniator. Jak wiać podrasowaną ma tylko twarz [ale i tak daleko jej do Ajdy Pekkan - weteranki operacji plastycznych].

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz