16 marca 2011

Z najwyższej półki



Prezentowany już wcześniej Yavuz Bingöl, jeden z najlepszych współczesnych wykonawców balladowych, ulubiony piosenkarz mojego męża, dzisiaj stał się pretekstem do opowiedzenia o pewnej wizycie w tureckim sklepie muzycznym.

Jadąc z Yarkiem pierwszy raz do Turcji zapoznaliśmy się w teorii z obyczajami, podstawowymi przydatnymi zwrotami językowymi [naszym kultowym słowem stało się "iki", niewątpliwie przydatne jeśli podróżuje się w parze], ale też tym co warto zakupić z muzycznych zasobów subkontynentalnych - taka malutka słabość rodzinna, zamiast badziewnych suwenirów przywozimy płyty. Punktem wyjściowym była nasza wcześniejsza znajomość filmów Ceylana. Dzięki dogłębnej analizie zgromadzonych dzięki nim faktów wiedzieliśmy, że "ten facio co gra u Ceylana w filmach to chyba jest jakimś piosenkarzem, bo tak podawała wikipedia". No i się zaczęło. Najpierw Yavuz, potem o Sezen Aksu sobie przypomnieliśmy, na koniec wspomniałam o Tarkanie [ale nieeeeee, obciachowy!], więc na wspomnieniu o nim poprzestaliśmy. Dzięki Youtube przesłuchaliśmy jeszcze kilku przygodnie wylosowanych artystów z rodzaju "turkish music", "turkish rock" tudzież "turkish pop". Zapisałam skrzętnie ich nazwiska na karteczce i byliśmy gotowi do eksploracji lokalnego rynku muzycznego. [Wtedy jeszcze nie do końca zdawałam sobie sprawę, że "i" oraz "ı" to dwie różne litery, i potem pan, który czytał tę kartkę, się ze mnie śmiał jak z analfabety].

Wizyt w sklepach muzycznych zaliczyliśmy dwie, jeden sklep był do niczego [kupiliśmy tylko 2 płyty], a sprzedawca na siłę chciał nam wcisnąć najnowsze hity Rihanny.
Drugi sklep, odwiedzony przypadkiem kilka dni później okazał się strzałem w dziesiątkę, problem w tym, że zapomnieliśmy o naszej magicznej karteczce z wykonawcami. A pan właściciel czuł się w obowiązku sprzedać nam najlepszą muzykę pod słońcem. Przeszukiwaliśmy więc wszystkie półki, a pan cierpliwie nam asystował, udzielając rad i sugerując swoich kochanych piosenkarzy. Jako niewysoka reprezentantka homo sapiens, w zasięgu mego wzroku natrafiłam na płyty Sivan Perwer'a [oj to było bardzo nisko, uwierzcie!]. Zakomunikowawszy Yarkowi, że w końcu coś znajomo brzmiącego namierzyłam, zostałam obrzucona brzydkim spojrzeniem przez naszego sprzedawcę, na koniec coś fuknął w moim kierunku i się obraził. [Sivan Perwer - kurdyjskim wykonawcą jest, dzięki czemu pewnie zagwarantował sobie najniższą półkę w tym sklepie, a my zostaliśmy posądzeni o fanaberię "lubienia Kurdów" jako takich. A nie jest tajemnicą, że prawdziwy Turek z Kurdem się nie zaprzyjaźni, nigdy!]. W ramach rehabilitacji, chwilę później, odszukałam [po obrazku] płytę zakupioną kilka dni wcześniej, płytę nie byle jaką, najnowsze hity Yavuz Bingöl a.d. 2010 i powiedzieliśmy, że takiej muzyki szukamy. Wówczas pan Turek zapomniał ze szczęścia, że wcześniej zainteresowałam się kurdyjskim etno. Poprowadził nas w najdalszy kąt swojego sklepu i z namaszczeniem zdjął z najwyższej półki całą dyskografię poszukiwanego przez nas mistrza. Opowiedział oczywiście wszystko co wiedział o każdej z płyt, która pierwsza, która najlepsza, która najpopularniejsza tralalalala... Po prostu "real classical turkish music" [i ten błysk w oku wąsatego pana! bezcenny widok]. Potargowawszy się chwileczkę, zbiliśmy cenę o połowę, napiliśmy się herbatki, pogawędziliśmy jeszcze o tym gdzie ta nasza Polska leży, co w niej ładnego i poszliśmy w swoją stronę. [Oczywiście do dziś właściciel tego sklepiku z muzyką pewnie nie wie gdzie jest Polska, a najpiękniejsze rzeczy i najładniejsza muzyka dla niego i tak na zawsze pozostaną w Turcji].
Żałuję jednego, że w trakcie dokonywania transakcji nie powróciłam do tematu Sivan Perwer'a. Z tego szczęścia, że jednak Polacy znają się trochę na tureckiej klasyce, może byśmy dostali kurdyjskie etno gratis? kto wie...

A Yavuz Bingöl i jego ballady - piękna sprawa. Ballada "Sensiz Yapamam" [dosłownie: nie mogę bez ciebie - pewnie nie mogę żyć]. Wyraża smutek i bezsilność życiową podmiotu lirycznego z powodu oddalenia od ukochanej, drugiej połówki. Pozostanie ona na wieki w jego pamięci, a jej obrazy przywoływane w snach, są powodem licznych wzruszeń.
Teledysk do tego bardzo profesjonalny, ale też klimatyczny. Nie wiem kto robił zdjęcia i montował ten klip, ale widać, że zna się chłop na rzeczy.

Yavuz Bingöl to po prostu muzyka z najwyższej półki.

2 komentarze:

  1. Jak wielka fala tsunami zniesie ostatecznie z powierzchni ziemi wszystkich wymoczkowatych szarpidrutów i piosenkareczki przypominające wyglądem młodociane prostytutki z portowych dzielnic Marsylii, zostanie tylko śpiew nielicznych ocalałych ptaków i myzyka tego faceta.

    OdpowiedzUsuń
  2. sam wymyśliłeś, czy skopiowałeś? bo to baaardzo ładne.

    OdpowiedzUsuń